Koszyce niestety nie były w stanie zaoferować nam noclegu w odpowiadającej nam cenie. A tamtejszy dworzec niestety był zamykany na noc. Tak więc spędziliśmy nos nad kuflem (nie jednym) piwa w jednej z knajpek, a o 5 rano wsiedliśmy w pociąg do Bardejova. Tam zjedliśmy śniadanie: rohlik z sałatką (takie samo żarcie jak w Broumovie!!!), a potem jechaliśmy w stronę granicy, przez Zborov i Beherov dotarliśmy do przejścia w Koniecznej. Potem - ciągle na stopa - do Gorlic, Biecza, Jasła, Krosna, Miejsca Piastowego i Rzeszowa.
A Rzeszów - jak zwykle - strasznie mi bliski...