Jakoś tak się złożyło, że po raz pierwszy korzystaliśmy (ja i ONA) z "usług" wrocławskiego lotniska Strachowice. I od razu potraktowano nas z grubej rury: samolot do Monachium ma 3 godziny opóźnienia. My właściwie byliśmy spokojni, i tak mieliśmy dużo czasu na transfer, ale japończycy wracający do domu byli przerażeni, kiedy zamiast Lufthansy zaproponowano im inny lot: Aerofłotem przez Moskwę. Ech, podróże...